Hybryda Asi i Magdy dopuszcza mnie coraz bliżej. Jestem kimś w rodzaju impresaria – dbam o terminy, organizuję wyjazdy, zapewniam kontakty. Oboje czujemy się coraz pewniej.
17/18 grudnia
Klient wraca i upiera się by w protokole zmienić gwarancję na niezgodność. Twierdzi przy tym, ze chodziliśmy razem do liceum w latach 70tych. Opowiada ze szczegółami jak się poznaliśmy. Moja asertywność przegrywa z jego nachalnością.
Na schodach domu, o którym myślałem, że jest dawno wyburzony spotykam Damiana. W kamienicy jest jakiś sklep muzyczny – w witrynach wzmacniacze i gitary.
Tu próbują. Damian grywa do kotleta, na weselach, na przyjęciach firmowych. Na basie oczywiście.
Zaczął dość późno, bo w liceum.
Pyta czy mam z kimś kontakt – wymieniam ciurkiem z kim się widuję, a po chwili orientuję się, że mówię wyłącznie o ludziach, których on znać nie może. Damian to podstawówka, a ja mówię o liceum, studiach i kolejnych pracach. Reflektuję się i zaczynam wspominać podstawówkowych kolegów.
Zauważam, ze chciaciaż mieszkaliśmy naprzeciw siebie to nie widywaliśmy się zbyt często. To dlatego, zę wprowadziłem się i mieszkam na rynku – odpowiada.
10/11 grudnia
Wielka sala. Prostokątna. Okna wzdłuż dłuższego boku. Kontuar czy lada przy jednym z krótkich boków. Po przeciwległej stronie, dwa lustra, tuż przy ścianach, szerokie na metr, od podłogi aż po sufit.
Przy ladzie, drzwi wejściowe.
Wchodzę do sali i rozmawiam z panią za kontuarem. Pyta mnie czy jestem pewny otaczającej rzeczywistości. Czy jestem przekonany, że to mi się nie śni. Żeby się dobrze zastanowił, bo to ważne.
A ja nie czuję, żebym śnił. Mówię że to jest jak najbardziej realne, że to jest prawdziwe.
Pyta mnie jeszcze kilkukrotnie o to samo. Odpowiadam identycznie.
Błysk.
Biegamy po jakimś wesołym miasteczku czy cyrku, albo jakimś dziwnym skrzyżowaniu lunaparku z jarmarkiem. Towarzyszy mi dziesięcio-, może dwunastoletni chłopiec. Syn lokalnego bossa. Mam się nim zająć. W ramach odpracowywania jakiegoś długu.
A on opowiada mi o sobie. O tym, że nie chce w przyszłości iść w śladu ojca. O tym, że ojciec przygotowuje go do przejęcia interesu.
Scena z pytaniem o rzeczywistość była tak realna, że dopiero po przebudzeniu dotarło do mnie, że o sen. A przecież kilka razy zdarzało mi się w czasie snu mieć świadomość śnienia. Tym razem zostałem oszukany.
10 grudnia
Sowieckoje igristoje.
Znów.
Endorfiny z szampanem.
8/9 grudnia
Uczymy dzieciaki gry na gitarze.
Pokazujemy czym jest melodia, co to jest rytm. wygrywamy na czterech identycznych akordach kilka popularnych piosenek, pokazując jak wiele mogą zmienić bicia.
8 grudnia
Pijemy szampana z kieliszków do wódki. Radzieckiego. A przynajmniej tak twierdzi etykieta, mimo, że Związek upadł 20 lat temu.
Piana w wannie i piana w kieliszkach.
Damy Jej jakoś zgrabnie na imię.
Szampan, wanna i my.
I wbrew oczekiwaniom i przyzwyczajeniom nie budzę się.
Nie spałem.
Nie śniłem.