noc, techniczna - przejrzane

27/28 października

W czteropiętrowym autobusie, na ostatnim pietrze, na końcu jakaś kobieta krzyczy na dziecko, szarpie je. Wtrącam się. Daję jakiś moralizatorski wykład o wychowaniu. Patos. Blogojciec. Kobieta słucha bez słowa. Zaskoczona, że ktoś w ogóle zwrócił jej uwagę.

Schodzę niżej. Poszczególne piętra autobusu łączą nie schody, ale metalowa drabina. Wracam na swoje miejsce, na drugim piętrze, siadam w fotelu po prawej strobie przejścia, mniej więcej w połowie długości. Opieram się wygodnie. Zamykam oczy.

Autobus dokądś jedzie. Nie wiem dokąd.

I nagle czuję na swojej twarzy oddech. Otwieram oczy i widzę MR, która wystawia głowę z fotela za mną. Jej głowa nad moją głową. Moja twarz naprzeciw jej twarzy. Jej czoło nad moja brodą. Moja broda pod jej czołem. Niemal stykamy sie nosami. Jej włosy spływają na moja twarz, tworząc zasłonę, odcinając nas od reszty świata. Ona się uśmiecha, w oczach ma blask. Zachwyt. Puszcze mi oko. Próbuje mnie pocałować. 

Robię unik. Mam kogoś, mówię. To nie byłoby fair.

Leave a Reply